Moja choroba rozpoczęła się 6 lat temu. Została rozpoznana przypadkiem. Z racji tego, że pracowałam w Laboratorium Analitycznym miałam świadomość, że powinnam regularnie kontrolować podstawowe parametry biochemiczne, w tym hormony tarczycy. Niestety TSH wyszło w okolicy 10 (FT3 w normie, FT4 obniżone). Książkowa niedoczynność tarczycy, dodatkowo obecność przeciwciał a-TPO na poziomie powyżej 300, potwierdziła podłoże autoimmunologiczne, że już nie wspomnę o USG wskazującym na przewlekły proces zapalny w tarczycy trwający prawdopodobnie wiele lat.
Szczerze mówiąc, byłam wielce zaskoczona. Jak to? Ja? Taki okaz zdrowia, wiecznie dbająca o zdrowie i aktywnie uprawiająca sport.
Fakt czułam się bardziej zmęczona, ale nie wiązałam tego z chorobą. Jak człowiek pracuje to jest czasem zmęczony. W moim przypadku wyglądało to tak, że wracając z pracy kładłam się spać na kilka godzin, później całą noc, mimo to pozostawałam ciągle zmęczona i tak codziennie. Wszystko tłumaczyłam rozpoczęciem nowej pracy i stresem z nią związanym. Dodatkowo zima, wszędzie ciemno, nic się nie chce. Oprócz tego parę innych objawów, jak wypadające włosy (siano), ziemista cera, wydłużone cykle miesięczne, ciągłe odczucie zimna, stany depresyjne, itd. Najbardziej uciążliwym objawem niewydolności tarczycy była głowa. Początkowo dostałam leczenie Euthyrox + Novothyral. I od razu poczułam poprawę (może nie aż tak szybko, ale tak to pamiętam).
Przypominam sobie ten dzień, kiedy przejrzałam na oczy. Był piękny zimowy wieczór, padał śnieg, ja wracałam z pracy i po raz pierwszy zatrzymałam się na chwilę w drodze, żeby podziwiać jak wyraźnie widzę płatki śniegu i jakie to jest piękne. Chyba nawet krzyknęłam sobie z radości, że życie jest piękne.
Jednakże to szczęście nie trwało długo, kilka miesięcy później musiałam zwiększyć dawkę i tak do dzisiaj. Mój zachwyt nad przyrodą minął, a ja wróciłam do posępnej miny na jeszcze większej dawce leku. Obecnie wg sugestii mojej endokrynolog jestem na samym euthyroxie i "może być", moje TSH jest poniżej dolnej granicy normy, a ja się czuję "spoko".
Ciągle odczuwam zmęczenie, splątanie myśli (ja nazywam to pajęczyną w głowie), często gubię wątek, a mój wzrok ląduje przez dłuższą chwilę w jednym punkcie i uciekam myślami. Ciężko mi się skupić, zmuszam się do tego, bo nie mam innego wyjścia. Zmniejszona dawka doprowadza mnie do szaleństwa, niejednokrotnie miałam ochotę walić głową w ścianę.
Świadomość tego, że u osób z chorobami autoimmunologicznymi często rozwijają się inne choroby o podłożu autoagresyjnym doprowadziła mnie do punktu, gdzie sama zaczęłam drążyć temat i tak trafiłam na temat diety m.in. w Hashimoto.
Protokół autoimmunologiczny diety Paleo ma na celu zmniejszenie procesu zapalnego w organizmie poprzez całkowite wykluczenie z diety produktów tj. zboża, chleb, fasoli i innych roślin strączkowych, rafinowany cukru, oleju roślinnego i środków chemicznych dodawanych do produktów spożywczych (czyli prawie wszystko co mamy na półkach sklepowych).
Dodatkowo na okres 1-3 miesięcy (do czasu uzdrowienia jelita) wykluczyć należy: jajka, rośliny psiankowate, tj. pomidory, paprykę, bakłażana, ziemniaki, a także przyprawy, produkty mleczne, orzechy, nasiona, soję, alkohol, kawę, kakao, leki NSAIDs (Polopiryna/Ibuprofen). Po czym wprowadzamy kolejno tymczasowo wycofane produkty i obserwujemy jak na nie reagujemy, czy nie zauważamy zaostrzenia choroby po zjedzeniu dodanego produktu.
Oprócz diety autoimmunologicznej stosuję suplementację multiwitaminami, kwasami Omega 3/6 oraz antyoksydantami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz